piątek, 4 stycznia 2013

"Żyletka = ukojenie?"


Wróciła do domu cała zapłakana, jej matka nawet tego nie zauważyła. Ola poszła do swojego pokoju, zamknęła się, chciała mieć spokój. Płakała. Myślała nad tym co powiedział jej kolega, gdy wygłupiała się z koleżankami i ugryzła jedną z nich tak dla zabawy.
Paweł powiedział - Po co tak robisz? I potem się dziwisz czemu nikt Cię nie lubi!
Od razu wzięła swoją torebkę. Koleżanki ją zatrzymywały ale ona wiedziała, że nie mogła zostać... rozpłakałaby się a tego nie chciała. Odeszła szybkim krokiem, ruszyła w stronę domu.

Płakała, myślała o tym, że może faktycznie ma rację. Może faktycznie nikt ją nie lubi! Może oni wszyscy udają, kolegują się bo czegoś potrzebują.

Matka wołała ją na obiad, Oli wcale nie chciało się jeść. Dziewczyna wzięła do ręki żyletkę, ścisnęła ją i od razu rozluźniła - wbiła jej się w dłoń, pojawiła się mała czerwona kreska. Otarła krew. Podwinęła rękaw. Łzy nadal spływały jej po policzkach... kapały na ranę. Na próbę zrobiła kreskę w powietrzu nad ręką, później przyłożyła bliżej, tam gdzie najbardziej było widać żyły. Wahała się. Zamknęła oczy, zacisnęła wargi i zrobiła to. Żyletka gładko weszła w miękką skórę. Ola krwawiła, położyła się na dywan.Nadal miała zamknięte oczy. W końcu czuła, że wszystkie problemy odchodzą gdzieś daleko. Bała się tylko o przyjaciółkę, żeby nie zrobiła tylko czegoś głupiego. To była jej ostatnia myśl. I odpłynęła na zawsze...

__________________________________________________________

Okey. No to takie opowiadanie na szybko bo trochę przestój. Sorki, że tylko tyle. Więcej nie dało rady. Chyba mam jakiś kryzys. Zastój. Weny brak a jak już jest to szybko ucieka. Właściwie nie wiem czemu. Zawsze mogłam pisać i pisać a teraz? Nie mam pojęcia co się dzieje. Szkoda, że wyrzuciłam stare opowiadania... Życzę miłego, choć krótkiego czytania. I jeszcze raz bardzo przepraszam za to iż nie wysiliłam się na nic więcej.

Pozdrawiam :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz