poniedziałek, 21 stycznia 2013

"Szara myszka"


Mam na imię Amelia. Mam 16 lat. Jestem typową szarą myszka, prawie niezauwazalna. Przechodzenie korytarza bez ani jednego spojrzenia, opracowałam do perfekcji. Nikt szczególnie się mną nie interesuje. Większość, nawet nie wie jak się nazywam. Czy to dobrze? Czasem może tak. Przynajmniej mam pewność, że nikt mnie nie obgaduje. Ubieram się rownież tak, aby mnie nie zauważono. Jestem strasznie nieśmiała. Gdy ktoś mnie o coś zapyta, od razu się czerwienię. Dobrze się uczę, czytam mnóstwo książek, gram na gitarze. O tym ostatnim nikt, oprócz mnie nie wie. Mało mam znajomych, więc nie jest to trudne do ukrycia.

Wracając do lekcji, zawsze modlę się, żeby nauczyciel nie wziął mnie do tablicy, jest to najgorsze co może być. Cała klasa patrzy na mnie. Nie potrafię się wtedy skupic i popełniam głupie błędy, a moi rówieśnicy mają niezły ubaw. 

Przyjaźnie się z Marleną. Jest podobna do mnie. Obie nikomu nie rzucamy sie w oczy. Ale to do czasu.
Wszystko się zmieniło, odkąd poznałam Alexa. On wyrwał mnie z szarości. Pokazał jak się bawić, być pewna siebie. Powtarzał mi, że jestem przepiękna. Nigdy tak nie uważalam. Ale uwierzyłam w siebie. Od tego czasu, poznałam wiele nowych, ciekawych osob. Zaczęłam wychodzić z domu, spotykać sie z nimi. A co najważniejsze, znalazłam swoją miłość. Byliśmy nierozłączni. Mieliśmy wspólne pasje, zainteresowania. Wiedzieliśmy zawsze kiedy, któreś z nas miało gorszy dzień, mogliśmy na siebie liczyć. Alex był taki czuły, delikatny a zarazem potrafił być stanowczy, silny i męski. Ideał. Byłam w nim zakochana po uszy. Niedługo po tym, jak skończyliśmy 19 lat a była to juz 3 rocznica naszego związku, wzięliśmy ślub. Po dwóch latach udanego malżeństwa, urodziła nam się śliczna córeczka. Oboje byliśmy w niś wpatrzeni. Wierzylismy, że wyrośnie z niej mądra dziewczyna, a później kobieta. I tak sie stało. Teraz, gdy jesteśmy dziadkami, dziekuje nam, że tak dobrze ją wychowaliśmy. Sama jest szczęśliwą żoną i matką dla trójki moich kochanych, rozbrykanych wnucząt.

Amelia i Alexander zmarli razem. Szczesliwi, zapadli w gleboki sen, w ktorym beda juz zawsze razem.

__________________________________________________________


No to takie opowiadanie. Jeśli się podoba proszę o komentarze... Dla odmiany jest opisana szczęśliwa historia. Niestety tylko wymyślona. Taka bajka, w którą chcę mocno wierzyć. ;)

piątek, 4 stycznia 2013

"Żyletka = ukojenie?"


Wróciła do domu cała zapłakana, jej matka nawet tego nie zauważyła. Ola poszła do swojego pokoju, zamknęła się, chciała mieć spokój. Płakała. Myślała nad tym co powiedział jej kolega, gdy wygłupiała się z koleżankami i ugryzła jedną z nich tak dla zabawy.
Paweł powiedział - Po co tak robisz? I potem się dziwisz czemu nikt Cię nie lubi!
Od razu wzięła swoją torebkę. Koleżanki ją zatrzymywały ale ona wiedziała, że nie mogła zostać... rozpłakałaby się a tego nie chciała. Odeszła szybkim krokiem, ruszyła w stronę domu.

Płakała, myślała o tym, że może faktycznie ma rację. Może faktycznie nikt ją nie lubi! Może oni wszyscy udają, kolegują się bo czegoś potrzebują.

Matka wołała ją na obiad, Oli wcale nie chciało się jeść. Dziewczyna wzięła do ręki żyletkę, ścisnęła ją i od razu rozluźniła - wbiła jej się w dłoń, pojawiła się mała czerwona kreska. Otarła krew. Podwinęła rękaw. Łzy nadal spływały jej po policzkach... kapały na ranę. Na próbę zrobiła kreskę w powietrzu nad ręką, później przyłożyła bliżej, tam gdzie najbardziej było widać żyły. Wahała się. Zamknęła oczy, zacisnęła wargi i zrobiła to. Żyletka gładko weszła w miękką skórę. Ola krwawiła, położyła się na dywan.Nadal miała zamknięte oczy. W końcu czuła, że wszystkie problemy odchodzą gdzieś daleko. Bała się tylko o przyjaciółkę, żeby nie zrobiła tylko czegoś głupiego. To była jej ostatnia myśl. I odpłynęła na zawsze...

__________________________________________________________

Okey. No to takie opowiadanie na szybko bo trochę przestój. Sorki, że tylko tyle. Więcej nie dało rady. Chyba mam jakiś kryzys. Zastój. Weny brak a jak już jest to szybko ucieka. Właściwie nie wiem czemu. Zawsze mogłam pisać i pisać a teraz? Nie mam pojęcia co się dzieje. Szkoda, że wyrzuciłam stare opowiadania... Życzę miłego, choć krótkiego czytania. I jeszcze raz bardzo przepraszam za to iż nie wysiliłam się na nic więcej.

Pozdrawiam :*