Te opowiadania to wymysł mojej jakże nie ujarzmionej wyobraźni. Żadne z tych wydarzeń nie miało miejsca a zbieżność i imion i nazwisk jest przypadkowa :D
środa, 2 października 2013
"Księżniczka"
Zaczęło się wszystko niewinnie, o małej ślicznej dziewczynce, trakatowanej jak księżniczkę. Nie się czemu dziwić, była oczkiem w głowie rodziców. Jedynaczka. Rozpieszczana z każdej strony, na każdym kroku.
Była lubiana. Każde dziecko chciało się z nią bawić, w jej ogromnym, kolorowym ogrodzie, pełnym różnych kwiatów co wiązało się z cudownym zapachem roztaczającym się nad nim, w jej pięknym pałacu, ślicznym różowym pokoju. Nie jeden rówieśnik marzył, żeby pobawić się tymi pięknymi zabawkami, drogimi blond-włosymi lalkami, porcelanową zastawą czy nawet miękkim włochatym misiem.
Księżniczka rosła, z roku na rok stawała się coraz ładniejsza, mądrzejsza i doroślejsza. Coraz więcej chłopców zaczynało się nią interesować. Wystarczyło, że skinęła palcem a mogła mieć każdego. W szkole przez bycie popularną i bogatą przysporzyła sobie wielu wrogów, fałszywych 'przyjaciół ', którzy chcieli się wybić na jej sławie. Zazdrość - to było to co skłoniło innych do nienawiści.
Na początku radziła sobie z tym jakoś ale z dnia na dzień robiło się to trudniejsze, przytłaczało ją to. Nie chciała już chodzić do szkoły. Przestała się z kimkolwiek stamtąd kontaktować. Nie znosiła widywać tych dwulicowych twarzy, pozornie mili a tak na prawdę kipiała w nich zazdrość. Tacy są niestety ludzie.
Historia jak dotąd szczęśliwej dziewczynki przerodziła się w dramat dojrzałej dziewczyny. Rodzice nic nie zaradzili, nawet nie zauważyli co się dzieje z ich dzieckiem. Ciągle tylko była ważna praca i praca. Ilekroć podchodziła i prosiła o pomoc tyle razy dostawała odpowiedź, że są zajęci. Nie miała osoby, która mogłaby ją wysłuchać. Brakowało jej tego.
Któregoś pochmurnego popołudnia po ciężkim dniu w szkole, wybrała się na spacer. Szła przez las, liści drzew miały kolor ciemnej, zgnitej zieleni, ponura ścieżka roziągała się daleko przed nią. Płakała. Zwierzała, żaliła się drzewom. Może to brzmi dziwnie lecz ona na prawdę nie miała nikogo. Idąc tak coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że pieniądze, uroda i popularność - szczęścia nie dają, wręcz - jak to u niej było- przysparzają problemów.
Nie chciała już nigdzie wracać. Tu jej było dobrze. Zatrzymała się przy zardzewiałej barierce metalowego, bardzo starego i zaniedbanego mostu. Przez otwory w kładce było widać rzekę, woda rozbijała się o ostre kamienie. Chwilę się zawahała, ale zdobyła się na tyle odwagi by to zrobić. Przeszła na drugą stronę barierki. Kamienie. Woda. Szum. Szybki puls. Zduszony Krzyk. Trzepot skrzydeł ptaków odlatujących nieopodal. Wiatr zaczął targać drzewami. Kawałki sukienki podarte na skalnym brzegu rzeki.
Nie ma już nic... Dowód na to jak ulotne jest życie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)